Złota czcionka za najbardziej mylący tytuł wszechczasów. Czego bowiem spodziewałam się po tej książce? Niekończących się i nudnych rozmów o Polsce z dużą ilością Adama Michnika w tle. Ten Michnik to dlatego, że przy okazji kolejnego procesu, który wytoczył Rymkiewiczowi, pisarz skarżył się, podając jako dowód właśnie "Rozmowy...", że w dawnych czasach obydwaj mieli takie pozytywne relacje.
Na szczęście peanów na cześć Michnika jest tu bardzo mało (jakby ktoś potrzebował więcej polecam wywiad z JMR w "Hańbie domowej"), dużo za to lata, słońca, ryb, grzybów, suwalskiej przyrody i litewskich (a może pruskich czy też jaćwieskich legend). Czyli po prostu - wakacje nad jeziorem w pensjonacie chętnie odwiedzanym przez literatów. Czasy sa nielekkie, trudno kupić buty, ale kto by się przejmowal niedoborami w zaopatrzeniu, skoro jest tak ciepło, a na kolację zawsze można sobie coś złowić?
Owszem, rozmowy o Polsce są, ale snują się one niespiesznie, wciągając w swój nurt literackie odpryski. Obowiązkowo - Mickiewicza (ostatecznie wokół "rozciągają się litewskie lasy, tak poważne i tak pełne krasy", wcale nie jest to chwyt retoryczny - Suwalszczyzna jest geograficznie częscią Pojezierza Litewskiego), ale także Singera. Postacie z legend przenikają do snów bohaterów (to dla miłośników realizmu magicznego). A Pan Mareczek piszę książkę, niemalże online, "Rozmowy..." powstały bowiem właśnie latem 1983. Książkę niewymuszoną i pełną uroku, która niniejszym polecam choćby jako dawkę fotonów na nadchodzące wielkimi krokami przedwiośnie.
Ciekawe, intrygujące... coś co chyba warto poznać. Jestem szalenie zainteresowana tą książką :)
OdpowiedzUsuń