Niedoręczony list to wzruszająca historia trzech silnych kobiet, które zostały, nie zawsze z własnego wyboru, wciągnięte w machinę wojenną.
Jest jesień 1940 roku. Frankie Bard jest młodą amerykańską dziennikarką, która codziennie prowadzi audycje radiowe z bombardowanego przez Hitlerowców Londynu. Jej głos dociera do każdego miejsca w Ameryce, nawet do niewielkiego miasteczka w Massachusetts.
Irys James jest czterdziestoletnią samotną kobietą, która zostaje naczelnikiem poczty we Franklin, małym nadmorskim miasteczku w stanie Massachusetts. Poznaje Harrego, dojrzałego mężczyznę w średnim wieku, w którym się zakochuje i z którym wiąże plany na przyszłość. Harry zaś jest przekonany, że wojna wkrótce dotrze do wybrzeży Ameryki w postaci pojawiających się nagle niemieckich u-bootów. Dlatego codziennie wypatruje ich siedząc na wieży miejskiego ratusza.
Do Franklin przybywa pewnego dnia młoda kobieta Emma Fitch nowo poślubiona żona miejscowego lekarza. Jest sierotą, gdyż całą jej rodzinę zabrała epidemia hiszpanki. Will jest jedyną bliską jej osobą. Dlatego bardzo boleśnie odczuwa jego decyzję o wyjeździe do Londynu bombardowanego co noc przez lotnictwo niemieckie. Przed wyjazdem Will zostawia na poczcie list zaadresowany do Emmy i prosi Irys, by doręczyła go jego żonie w razie jego śmierci.
Losy tych trzech kobiet splotą się w wyniku niespodziewanych wypadków związanych z toczącą się wojną, a ogromną rolę odegrają w tym listy. zarówno te doręczone, jak i tytułowy niedoręczony.
Początkowo książka mnie trochę nużyła, akcja toczyła się leniwie i niemrawo. Z czasem jednak nabrała tempa i kolejne wydarzenia następowały szybko jedne po drugich, a niektóre z nich były dla mnie całkowitą niespodzianką. Nie zawsze akcja rozwijała się w kierunku, który przewidywałam, co stanowiło dla mnie dodatkową atrakcję powieści.
Sarah Blake sugestywnie opisuje życie w bombardowanym Londynie, podkreślając fakt, że Anglicy mimo strachu i niepewności jutra nie tracili swego tak specyficznego poczucia humoru. Równie sugestywnie oddaje obraz uchodźców, niemieckich i austriackich Żydów, próbujących za wszelką cenę przedostać się za ocean jak najdalej od ogarniętej wojną Europy. Te fragmenty powieści uważam za najciekawsze. I choć nie ukrywam, że w naszej literaturze czytałam bardziej drastyczne opisy wojennej rzeczywistości, a te opisane w powieści przedstawione są z typowo amerykańskiego punktu widzenia, to mimo wszystko autorka stara się jak najdokładniej oddać atmosferę lęku, niepewności, strachu i cierpienia będącego udziałem uciekających przed Hitlerowcami ludzi.
Podobają mi się także wyraziste kreacje bohaterek, które potrafią stawić czoło rzeczywistości, zmierzyć się z własnymi lękami i słabościami i z tej walki wyjść zwycięsko. Z tej trójki najbardziej polubiłam wrażliwą Frankie przede wszystkim za jej odwagę i determinację, aby ukazać Amerykanom prawdziwy obraz wojennej zawieruchy, od której jej rodaków dzieliło setki mil rozległego oceanu. Najbardziej chyba współczułam Emmie, choć czasem denerwował mnie jej marazm i całkowite wycofanie się z życia.
Powieść jak na tak trudną i ciężką tematykę napisana jest dość lekko, mimo że podczas lektury niejednokrotnie musiałam sięgać po chusteczkę, szczególnie pod koniec książki, kiedy autorka zaserwowała nam sporą dawkę wzruszeń i emocji.
Ojej, cieszę się, że kupiłam tę książkę - w sumie całkowicie w ciemno. Mam nadzieję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że napisałaś wszystko, co było do napisania, a mnie pozostaje tylko dodać (oczywistą oczywistość), że już sama okładka zapiera dech.
OdpowiedzUsuń