Tytuł: Rzeźnia numer pięć
Autor: Kurt Vonnegut
Forma: powieść
Rodzaj: audioksiążka
Wersja językowa: polska
Nagranie: Zakład Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku Niewidomych
Miejsce i rok nagrania: Warszawa, 1981
Czyta: Ryszard Nadrowski
Czas trwania: ~6 godz. 37 min.
"Billi Pilgrim wypadł z czasu. Zasnął jako podstarzały wdowiec, a obudził się w dniu swojego ślubu. Wszedł w drzwi w roku 1955, a wyszedł w drzwiami w roku 1941. Wrócił przez te same drzwi, aby znaleźć się w roku 1963."
Książka "Rzeźnia numer pięć" Kurta Vonneguta to opowieść o Amerykaninie, adepcie sztuki okulistycznej, z pozoru zwykłym, nieciekawym i niewyróżniającym się z tłumu mężczyzną.. Jednak nie jest to opowieść zwykła, opierająca się na głównych zdarzeniach w stylu: Urodził się... Ożenił... Umarł...
Brak chronologii bardzo mi się podobał.tak więc mamy tutaj swoistą "bieganinę" po życiu głównego bohatera. Przeplatają się tutaj relacje z dzieciństwa, wczesnego dorosłego życia, małżeństwa, czasów wojny i czasów po jej zakończeniu. Relacje te są całkowicie z sobą pomieszane, wyłaniają się w niemożliwej do przewidzenia kolejności.
Pojawia się również świat nierzeczywisty, a wiec relacja Billego z jego życia na Tralfamadorii, gdzie traktowany jest jak okaz wystawiony cały czas na światło dzienne, obserwowany przez mieszkańców, którzy komentują każdy jego ruch, nieustannie obserwują, podziwiają.
"Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłem się na Tralfamadorii, było to, że śmierć jest tylko złudzeniem. Człowiek żyje nadal w przeszłości, tak więc głupotą jest płakać na pogrzebie. (...) Tralfamadorczyk widząc trupa myśli sobie po prostu, że zmarły jest aktualnie w złej formie, ale jednocześnie wie, że ta sama osoba czuje się znakomicie w wielu innych momentach. Kiedy teraz słyszę o czyjejś śmierci, wzruszam tylko ramionami i mówię to, co mówią w takich razach Traffamadorczycy; to znaczy: <zdarza się.>"
"Zdarza się..." - kiedy po raz pierwszy usłyszałam to stwierdzenie poczułam się jakbym dostała pięścią w twarz i jego wydźwięk czuję do chwili obecnej.
Nie spodziewałam się czegoś takiego. Spodziewałam się opowieści o wojnie, przejmującej relacji ze śmierci tysiąca winnych i niewinnych, terroru, krwi... A co dostałam: "Zdarza się..."!!!
Jestem pod wrażeniem tej książki, która zrozumiałam jako próbę autora mająca na celu wytłumaczenie samemu sobie okrucieństwa wojny, bólu jaki potrafi zadać człowiek człowiekowi.
Autor: Kurt Vonnegut
Forma: powieść
Rodzaj: audioksiążka
Wersja językowa: polska
Nagranie: Zakład Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku Niewidomych
Miejsce i rok nagrania: Warszawa, 1981
Czyta: Ryszard Nadrowski
Czas trwania: ~6 godz. 37 min.
"Billi Pilgrim wypadł z czasu. Zasnął jako podstarzały wdowiec, a obudził się w dniu swojego ślubu. Wszedł w drzwi w roku 1955, a wyszedł w drzwiami w roku 1941. Wrócił przez te same drzwi, aby znaleźć się w roku 1963."
Książka "Rzeźnia numer pięć" Kurta Vonneguta to opowieść o Amerykaninie, adepcie sztuki okulistycznej, z pozoru zwykłym, nieciekawym i niewyróżniającym się z tłumu mężczyzną.. Jednak nie jest to opowieść zwykła, opierająca się na głównych zdarzeniach w stylu: Urodził się... Ożenił... Umarł...
Brak chronologii bardzo mi się podobał.tak więc mamy tutaj swoistą "bieganinę" po życiu głównego bohatera. Przeplatają się tutaj relacje z dzieciństwa, wczesnego dorosłego życia, małżeństwa, czasów wojny i czasów po jej zakończeniu. Relacje te są całkowicie z sobą pomieszane, wyłaniają się w niemożliwej do przewidzenia kolejności.
Pojawia się również świat nierzeczywisty, a wiec relacja Billego z jego życia na Tralfamadorii, gdzie traktowany jest jak okaz wystawiony cały czas na światło dzienne, obserwowany przez mieszkańców, którzy komentują każdy jego ruch, nieustannie obserwują, podziwiają.
"Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłem się na Tralfamadorii, było to, że śmierć jest tylko złudzeniem. Człowiek żyje nadal w przeszłości, tak więc głupotą jest płakać na pogrzebie. (...) Tralfamadorczyk widząc trupa myśli sobie po prostu, że zmarły jest aktualnie w złej formie, ale jednocześnie wie, że ta sama osoba czuje się znakomicie w wielu innych momentach. Kiedy teraz słyszę o czyjejś śmierci, wzruszam tylko ramionami i mówię to, co mówią w takich razach Traffamadorczycy; to znaczy: <zdarza się.>"
"Zdarza się..." - kiedy po raz pierwszy usłyszałam to stwierdzenie poczułam się jakbym dostała pięścią w twarz i jego wydźwięk czuję do chwili obecnej.
Nie spodziewałam się czegoś takiego. Spodziewałam się opowieści o wojnie, przejmującej relacji ze śmierci tysiąca winnych i niewinnych, terroru, krwi... A co dostałam: "Zdarza się..."!!!
Jestem pod wrażeniem tej książki, która zrozumiałam jako próbę autora mająca na celu wytłumaczenie samemu sobie okrucieństwa wojny, bólu jaki potrafi zadać człowiek człowiekowi.
Tak, to prawda, że spodziewałam się relacji naocznego świadka czasów
wojny, naocznego świadka bombardowania Drezna. Spodziewałam się
realistycznych obrazów strachu, paniki, śmierci. Czy się rozczarowałam? W
żadnym wypadku!!!! "Rzeźnia numer pięć" zostawiła po sobie ogromne
wrażenie i przekonanie, że dwa proste na pozór słowa: "zdarza się..."
mogą mieć dużo większy wydźwięk niż świst spadających bomb, niż jęki
rannych i umierających.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cytaty pochodzą z książki "Rzeźnia numer pięć".
Recenzja również na blogu mojeczytanie-silwercross.blogspot.com
Recenzja również na blogu mojeczytanie-silwercross.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz