Cezary Harasimowicz- Żołnierz
Wydawnictwo
Firet
Wydanie
pierwsze
Warszawa 1995
118 stron
Przyznam szczerze i
bez bicia, że nie interesuję się literaturą. Namiętnie czytam książki,
jednak
tak samo namiętnie pijam gorące kakao, mimo, że nie znam się ani na
dietetyce
ani na gastronomii. Piszę o tym ze względu na to, że czasem zdarza mi
się czytać książki uważane za klasykę. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Pragnę jednak zauważyć, że recenzuję je z punktu widzenia zwykłego
czytelnika. Przeciętnego człowieka, który lubi poczytać, proszę więc nie
mieć mi za złe, jeśli czasem oceniam książkę dość naiwnie.
Po książkę Harasimowicza sięgnęłam dlatego, że stoi na mojej półce już
od kilku
lat, a jakoś do tej pory nie mogłam się do niej przekonać. Stąd też
kiepska jakość prezentowanej przeze mnie okładki (w sieci nie
mogłam jej znaleźć).
Tytułowym bohaterem
jest Lazar- dziesięcioletni Mozambijczyk, kupiony przez bezdzietne małżeństwo
mieszkające w Anglii. Zarówno chłopiec jak i pośrednik w jego sprzedaży
utrzymują, że Lazar ma osiem lat, jego rodzice umarli z głodu, a angielskiego
nauczyli go misjonarze. Nic z tego jednak nie jest prawdą. Ale czy z pozoru
idealna rodzina, do której trafia dziecko też nie kryje tajemnic? Lazara adoptują
Anna i Peter. Ona jest bogatą Amerykanką. Bezpłodna, nieszczęśliwa w
małżeństwie i zmagająca się z demonami przeszłości topi smutki w alkoholu. On-
znany pianista, cierpiący na rozstrój żołądka, kocha Annę, jednak ciągłe
pilnowanie jej go przerasta. Niemożność porozumienia się z ojcem i żoną
sprawia, że ucieka w muzykę. Ojciec Petera- człowiek stary i zmęczony to Polak-
Powstaniec warszawski, który nie potrafi zapomnieć o wojnie i ojczyźnie. Żyje
historią w obcym kraju, a jego tęsknota i ból sprawiają, że nie potrafi
zbudować więzi z najbliższymi. I właśnie do nich trafia Lazar-
dziecko-żołnierz, które widziało śmierć wielu ludzi, w tym własnych rodziców,
które zabijało i które zamordowało swojego przyjaciela, a mimo to, pragnie być
dobrym człowiekiem. Każdy z tych czworga bohaterów zmaga się z własnymi
demonami, pragnie bliskości, choć nie potrafi stworzyć normalnych społecznych
relacji.
Przede wszystkim
spodobał mi się sposób prowadzenia narracji- narratorem fragmentów jest
Lazar,
rozmawiający z nieżyjącym przyjacielem, a innych- sam Joaqim. Dzięki
temu
zobrazowane są nie tylko uczucia i punkt widzenia głównego bohatera, ale
też
innych postaci, a także umożliwia to przedstawienie historii
poszczególnych
bohaterów (Joaqim jest narratorem wszechwiedzącym). Dzięki takiemu
zabiegowi
książka nabiera ciekawego charakteru. Jestem także pod ogromnym
wrażeniem tego,
jak na tak niewielu stronach można przedstawić tak wiele, tak świetnie
zbudowanych postaci. Każdy bohater jest niezwykle wyrazisty,
wielowymiarowy,
realistyczny. Powieść jest tak skonstruowana, że z biegiem akcji
poznajemy
stopniowo wszystkie tajemnice bohaterów. Historie tych czworga ludzi są
zgoła
odmienne, ale równie intrygujące, smutne i zaskakujące, a także
przerażająco
realne. Książka, mimo, że przedstawia zamkniętą historię, jednak
pozostawia
kilka niedomówień, a kreacja zakończenia umożliwia Czytelnikowi
popuszczenie
wodzy fantazji i zmusza do zastanowienia się jak dalej potoczą się losy
tych
ludzi. Kolejnym plusem, jak dla mnie, był sposób poruszenia tematu
wojny, która odgrywa ogromną rolę w życiu dwóch bohaterów. Niewątpliwie,
to
właśnie wojna ma największy wpływ na charaktery Lazara i ojca Petera,
jednak opisana jest bardzo
ascetycznie, że tak to ujmę. Ukazane są pojedyncze incydenty,
wydarzenia, które
miały miejsce i dotknęły dzieci (w obu przypadkach- wojny w Mozambiku i
Powstania warszawskiego), które idealnie oddają okrucieństwo i
obrzydliwość
wojny. Bez zbędnego patosu i nadmiaru słów. Przedmiotem książki nie jest
wojna, ale raczej jej skutki, wpływ jaki wywiera na ludzi.
To, co wywarło na
mnie negatywne wrażenie to obcojęzyczne (domyślam się, że mozambijskie) zdania,
które nie są tłumaczone, a zwłaszcza pod koniec książki jest ich sporo.
Kolejnym minusem było udziwnianie, jak dla mnie nieco wymuszone, nienaturalne i
irytujące, opisu uczuć bohaterów i wydarzeń. I ten zabieg również potęguje się
w końcowej części powieści, co sprawiło, że naprawdę ciężko było mi przebrnąć
przez ostatnie kilkanaście stron. Autorowi zarzuciłabym również zbyt poważne,
dojrzałe i rozbujałe refleksje Lazara na różne tematy. Wiem, że człowiek, który
tak wiele przeszedł dorasta szybciej, jednak jak na dziesięciolatka, niektóre
dywagacje wydały mi się przesadzone.
Do „Żołnierza” miałam
już dwie przymiarki, jednak za każdym razem zrezygnowana odkładałam go na półkę
po przeczytaniu pierwszych stron. Niewątpliwie jest to książka trudna,
poruszająca ciężkie tematy. Książka, do której trzeba dojrzeć. Trudno mi
jednoznacznie ją ocenić, ponieważ to, co mnie irytowało, było drażniące w
znacznym stopniu i kładzie się cieniem na całej powieści, myślę jednak, że to książka godna polecenia. Przede wszystkim
ze względu na tematykę, jaką porusza i na ciekawe ukazanie rzeczywistości.
Polecam więc tę
książkę wszystkim, którzy lubią kiedy autor czegoś od Czytelnika wymaga, którzy
lubią być zaskakiwani i zmuszani do refleksji. Książka na pewno przypadnie do
gustu tym, którzy oczekują od książki, że po jej przeczytaniu przez dłuższy
czas nie da o sobie zapomnieć.
Recenzja pochodzi z blogu
Oo książka dla mnie i wcale nie gruba :) Lubię taką trudną tematykę..
OdpowiedzUsuń