poniedziałek, 12 listopada 2012

Cezary Harasimowicz- Żołnierz



Cezary Harasimowicz- Żołnierz
Wydawnictwo Firet
Wydanie pierwsze
Warszawa 1995
118 stron
Przyznam szczerze i bez bicia, że nie interesuję się literaturą. Namiętnie czytam książki, jednak tak samo namiętnie pijam gorące kakao, mimo, że nie znam się ani na dietetyce ani na gastronomii. Piszę o tym ze względu na to, że czasem zdarza mi się czytać książki uważane za klasykę. Przynajmniej tak mi się wydaje. Pragnę jednak zauważyć, że recenzuję je z punktu widzenia zwykłego czytelnika. Przeciętnego człowieka, który lubi poczytać, proszę więc nie mieć mi za złe, jeśli czasem oceniam książkę dość naiwnie.
Po książkę Harasimowicza sięgnęłam dlatego, że stoi na mojej półce już od kilku lat, a jakoś do tej pory nie mogłam się do niej przekonać. Stąd też kiepska jakość prezentowanej przeze mnie okładki (w sieci nie mogłam jej znaleźć).
Tytułowym bohaterem jest Lazar- dziesięcioletni Mozambijczyk, kupiony przez bezdzietne małżeństwo mieszkające w Anglii. Zarówno chłopiec jak i pośrednik w jego sprzedaży utrzymują, że Lazar ma osiem lat, jego rodzice umarli z głodu, a angielskiego nauczyli go misjonarze. Nic z tego jednak nie jest prawdą. Ale czy z pozoru idealna rodzina, do której trafia dziecko też nie kryje tajemnic? Lazara adoptują Anna i Peter. Ona jest bogatą Amerykanką. Bezpłodna, nieszczęśliwa w małżeństwie i zmagająca się z demonami przeszłości topi smutki w alkoholu. On- znany pianista, cierpiący na rozstrój żołądka, kocha Annę, jednak ciągłe pilnowanie jej go przerasta. Niemożność porozumienia się z ojcem i żoną sprawia, że ucieka w muzykę. Ojciec Petera- człowiek stary i zmęczony to Polak- Powstaniec warszawski, który nie potrafi zapomnieć o wojnie i ojczyźnie. Żyje historią w obcym kraju, a jego tęsknota i ból sprawiają, że nie potrafi zbudować więzi z najbliższymi. I właśnie do nich trafia Lazar- dziecko-żołnierz, które widziało śmierć wielu ludzi, w tym własnych rodziców, które zabijało i które zamordowało swojego przyjaciela, a mimo to, pragnie być dobrym człowiekiem. Każdy z tych czworga bohaterów zmaga się z własnymi demonami, pragnie bliskości, choć nie potrafi stworzyć normalnych społecznych relacji.
Przede wszystkim spodobał mi się sposób prowadzenia narracji- narratorem fragmentów jest Lazar, rozmawiający z nieżyjącym przyjacielem, a innych- sam Joaqim. Dzięki temu zobrazowane są nie tylko uczucia i punkt widzenia głównego bohatera, ale też innych postaci, a także umożliwia to przedstawienie historii poszczególnych bohaterów (Joaqim jest narratorem wszechwiedzącym). Dzięki takiemu zabiegowi książka nabiera ciekawego charakteru. Jestem także pod ogromnym wrażeniem tego, jak na tak niewielu stronach można przedstawić tak wiele, tak świetnie zbudowanych postaci. Każdy bohater jest niezwykle wyrazisty, wielowymiarowy, realistyczny. Powieść jest tak skonstruowana, że z biegiem akcji poznajemy stopniowo wszystkie tajemnice bohaterów. Historie tych czworga ludzi są zgoła odmienne, ale równie intrygujące, smutne i zaskakujące, a także przerażająco realne. Książka, mimo, że przedstawia zamkniętą historię, jednak pozostawia kilka niedomówień, a kreacja zakończenia umożliwia Czytelnikowi popuszczenie wodzy fantazji i zmusza do zastanowienia się jak dalej potoczą się losy tych ludzi. Kolejnym plusem, jak dla mnie, był sposób poruszenia tematu wojny, która odgrywa ogromną rolę w życiu dwóch bohaterów. Niewątpliwie, to właśnie wojna ma największy wpływ na charaktery Lazara i ojca Petera, jednak opisana jest bardzo ascetycznie, że tak to ujmę. Ukazane są pojedyncze incydenty, wydarzenia, które miały miejsce i dotknęły dzieci (w obu przypadkach- wojny w Mozambiku i Powstania warszawskiego), które idealnie oddają okrucieństwo i obrzydliwość wojny. Bez zbędnego patosu i nadmiaru słów. Przedmiotem książki nie jest wojna, ale raczej jej skutki, wpływ jaki wywiera na ludzi.
To, co wywarło na mnie negatywne wrażenie to obcojęzyczne (domyślam się, że mozambijskie) zdania, które nie są tłumaczone, a zwłaszcza pod koniec książki jest ich sporo. Kolejnym minusem było udziwnianie, jak dla mnie nieco wymuszone, nienaturalne i irytujące, opisu uczuć bohaterów i wydarzeń. I ten zabieg również potęguje się w końcowej części powieści, co sprawiło, że naprawdę ciężko było mi przebrnąć przez ostatnie kilkanaście stron. Autorowi zarzuciłabym również zbyt poważne, dojrzałe i rozbujałe refleksje Lazara na różne tematy. Wiem, że człowiek, który tak wiele przeszedł dorasta szybciej, jednak jak na dziesięciolatka, niektóre dywagacje wydały mi się przesadzone.
Do „Żołnierza” miałam już dwie przymiarki, jednak za każdym razem zrezygnowana odkładałam go na półkę po przeczytaniu pierwszych stron. Niewątpliwie jest to książka trudna, poruszająca ciężkie tematy. Książka, do której trzeba dojrzeć. Trudno mi jednoznacznie ją ocenić, ponieważ to, co mnie irytowało, było drażniące w znacznym stopniu i kładzie się cieniem na całej powieści, myślę jednak, że to książka godna polecenia. Przede wszystkim ze względu na tematykę, jaką porusza i na ciekawe ukazanie rzeczywistości.
Polecam więc tę książkę wszystkim, którzy lubią kiedy autor czegoś od Czytelnika wymaga, którzy lubią być zaskakiwani i zmuszani do refleksji. Książka na pewno przypadnie do gustu tym, którzy oczekują od książki, że po jej przeczytaniu przez dłuższy czas nie da o sobie zapomnieć.
Recenzja pochodzi z blogu

1 komentarz:

  1. Oo książka dla mnie i wcale nie gruba :) Lubię taką trudną tematykę..

    OdpowiedzUsuń