niedziela, 17 marca 2013

Czas honoru. Przed burzą - Jarosław Sokół


Przyznaję, że  „Czas honoru, Przed burzą” czyta się równie dobrze, co pierwszą część. To bardzo dobra przygodowa (?) książka z wnikliwym tłem historycznym. Fikcja znowu przeplata się z faktami, jak na przykład historia hotelu Bristol czy napadu na Reichsbank (autor opierał się na historii Hotelu Polskiego i akcji „Góral”).  To jednak nie jedyne wątki, które mają swoje odbicie w historii. Wreszcie ktoś w tego typu książce pisze bez ogródek o Katyniu, czy wspomina o tragedii Polaków na Wołyniu. 
Wszystko opisane jest jasnym, prostym, przystępnym językiem, który może tylko zachęcać do poznania nie tylko dalszych losów czwórki Cichociemnych, ale także historii Polski. W dzisiejszych czasach, kiedy redukuje się godziny historii w szkole tak, że niedługo uczniowie zdołają poznać tylko datę Chrztu Polski, bitwy pod Grunwaldem i rozpoczęcia II wojny światowej, takie książki są potrzebne. Co jednak mnie boli najbardziej to to, że spora część młodzieży uważa, że historia jest nieważnym przedmiotem. Nie znać historii własnego kraju, własnych korzeni (i nie tylko)? Nie wyobrażam sobie.  Książki takie jak „Czas honoru. Przed burzą” są ważne, ponieważ na nowo mogą zaszczepić w ludziach historycznego bakcyla, rozbudzić chęć do własnych poszukiwań, bowiem nie wszystko na krótkich, szkolnych lekcjach da się powiedzieć.

W posłowiu Jarosław Sokola pisze: ”(...) uważam, że fikcja powinna inspirować do poszukiwania prawdy. Jeśli moje fikcje z „Czasu honoru” skierują czytelników w stronę prawdziwej historii Polski, uznam to za pisarski sukces”. Sadzę, że autor ma duże szanse, aby ten sukces osiągnąć, bo ja sama, mimo iż historię II wojny światowej znam dobrze, to zaczęłam poszukiwać materiałów o Cichociemnych, czy losach Polaków na Ukrainie. Zdaję sobie sprawę, że o wielu rzeczach jeszcze nie wiemy, o wielu jeszcze długo nie będzie się pisać, bo zbyt mało czasu upłynęło od zakończenia II wojny światowej, ale i tak już wiadomo więcej niż na przykład 20 lat temu.

Wracając do samej książki, to już na wstępie poznajemy nowego szefa gestapo Reinera Larsa, chłodnego analityka o umyśle ostrym jak brzytwa, któremu udaje się rozwikłać nie tylko tajemnicę Hallbego, ale również Cichociemnych.  Więcej też kobiet pojawia się na stronach książki, przewodzą wciąż naiwna do bólu Wanda z niezdecydowaną Leną, ale mamy także na przykład charakterną „Rudą”, czy genialną „Margaret”.  Przygody czwórki Cichociemnych są niezwykle interesujące, a akcja ma niesamowite tempo, które znowu nie pozwoliło mi oderwać się od książki ani na chwilę. Pojawia się również przerażający „Tłumacz”, którego sposób myślenia i działania wywoływał u mnie gęsią skórkę.

Czy żałuję, że poznałam kolejne losy Michała, Władka, Bronka i Janka? Absolutnie nie, szczególnie, że dla mnie wersja serialowa nigdy nie będzie tą „wersją kanoniczną, a jak sam autor pisze, rozszerzył wątki głównych bohaterów i forma książkowa jest odzwierciedleniem  pierwotnego zamysłu poprowadzenia historii. Bardzo się cieszę, że mogłam razem z bohaterami przeżywać wszystkie wydarzenia z 1943 roku. Nie ukrywam, że czekam na ciąg dalszy.

_______________
Jarosław Sokół, Czas honoru. Przed burzą, Zwierciadło, Warszawa 2011, s. 405


Notka pochodzi z Myśli Czytelnika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz