poniedziałek, 15 lipca 2013

"Życie w słoiku. Ocalenie Ireny Sendler" Jack Mayer






autor: Jack Mayer
wydawnictwo: AMF Plus
tytuł oryginału: Life in a Jar. Irena Sendler Project
data wydania: 8 maja 2013
liczba stron: 432
moja ocena:  6 ! / 6










Skończyłam czytać... znów jest 3.15 w nocy... dobrze, że to sobota... ale nie napisze nic przez kilka dni...
....




O KSIĄŻCE

"Życie w słoiku" to opowieść wielowymiarowa i wymykająca się kryteriom czasu i przestrzeni. To opowieść
Irena Sendler
o trzech amerykańskich nastolatkach, które z inspiracji i za namową swojego nauczyciela zajęły się realizacją projektu o nieznanej światu bohaterce z Warszawskiego Getta - Irenie Sendler. Dlaczego ją wybrały? Początkowo zaintrygowane rzekomym błędem w druku - w krótkim artykule znalazły informacje, że uratowała 2500 dzieci. Niewiarygodne! 250 - to możliwe, ale 2500 to musi być błąd w tekście. Gdyby to była prawda, to oznacza, że uratowała więcej ludzi niż Oskar Schindler, a jego przecież wszyscy znają! Dlaczego więc ona jest nieznana światu? Sprawdziły, poszukały, zainteresowały się... zadzwoniły do wszystkich możliwych instytucji zajmujących się Holokaustem i... mało, kto wiedział coś więcej o Irenie Sendler. Postanowiły zatem napisać krótką sztukę o tym, jak ratowała dzieci, a ich prawdziwe nazwiska zapisywała na karteczkach, które następnie wkładała do słoika i zakopywała pod jabłonią... sztukę o Irenie, o ratowaniu dzieci, o matce - p. Rosner, która musi swoje dziecko oddać... Szukały dalej, czytały książki, rozmawiały z ludźmi ocalonymi z Zagłady.

Trzy dziewczyny: Megan Stewart, Elizabeth Cambers i Sabrina Coons - każda ze swoją własną, trudną historią, każda w jakiś sposób identyfikująca się z projektem, sztuką i wreszcie z samą Ireną Sendler. Rok 1999 - początek projektu, dziewczyny mają po 14-16 lat. Sztuka Life in a Jar, mimo, że trwa tylko 15 min i dziewczyny graja po kilka ról jednocześnie odnosi ogromny sukces, zdobywa nagrodę, a grana wielokrotnie powoli wydobywa na światło dzienne postać Ireny Sendler. Dlaczego to takie dziwne? Bo trzy nastolatki z ubogiego regionu Ameryki wstrząsnęły światem! Jeden z rabinów podczas ich wizyty w Polsce tak skomentował projekt i to, co zrobiły:

 "Wiecie (...) to jest moment ostateczne zemsty na Hitlerze. Protestanckie dzieci czczą katoliczkę ratującą żydowskie dzieci w Getcie warszawskim i dają przedstawienie w żydowskim teatrze w Warszawie. A filmuje to niemiecka telewizja" (s. 385)

 Ale wróćmy do książki... Druga, obszerna jej część to przeskok w historii. Znów jesteśmy w Warszawie lat wojennych. Poznajemy młodą Irenę Sendler, ale i jej współpracowników - całą siatkę zaangażowaną w ratowanie Żydów. Brutalna prawda wygląda następująco: żeby uratować jedno dziecko żydowskie, trzeba było współpracy dziesięciu Polaków i dwóch Żydów; żeby je wydać wystarczył jeden donos, a cała rodzina została na miejscu zabita. Poznajemy również historie wielu żydowskich rodzin, tych, które oddały Irenie (pseudonim Jolanta) swój jedyny skarb - dziecko i tych, które nie zdążyły tego zrobić, bo jeszcze jedną noc matka chciała mieć dziecko przy sobie, aby rankiem je oddać. SS przyszło pierwsze... Poznajemy ich dramat, nadzieję, zagładę... Z kart książki wyłaniają się  kolejni bohaterowie, którzy mówią o tych trudnych czasach, o poświęceniu, o byciu przyzwoitym, o solidarności z ciemiężonymi, z potrzeby serca, z buntu, krzyku i wołania o sprawiedliwość. To m.in. Jan Karski, Władysław Bartoszewski i Janusz Korczak. Jest też wielu innych, bez których Irenie Sendler byłoby trudno wynieść z Getta choćby jedno dziecko...


Irena Sendler i uczennice z Kansas


Ostatnia cześć książki to powrót do współczesności... Ale czy aby na pewno? Ku ogromnemu zaskoczeniu dziewczyn, z nawet i ich profesora, po wielu miesiącach bezowocnych poszukiwań, nadchodzi wiadomość z Polski, że Irena Sendler żyje, mieszka w Warszawie, ma 90 lat. Potem następuje wzruszająca wymiana listów i kilka podróży do Polski. Niekończące się opowieści o wojnie, o dzieciach, o matkach które musiały te dzieci oddać.. Sama Bohaterka tak mówiła przed śmiercią:

"Żałuję wielu rzeczy... ale moje największe niepowodzenie to że nie zrobiłam nic więcej... że nie zdołałam uratować więcej tych dzieci, że nie odnalazłam ich po wojnie. Często miewam koszmarne sny, w których dzieci płaczą, kiedy je zabieram od rodziców. I wspominam te, których nie wzięłam. Jestem już bardzo stara. Widzę doskonale, co mi się nie powiodło. (,...) Wiele wspomnień dręczy mnie i po tyli latach ciąży mi ogromnie na sercu. Teraz wam powiem coś, w co nie uwierzycie, ale to prawda. Widziałam kiedyś w Getcie, jak matka przerzuca swoje dziecko za mur. Wyobrażacie sobie?" (s. 354n.)



Kilka dni myślałam o książce i o bohaterach tej opowieści. Na początku byłam wściekła na cały świat!
wejście do krematorium w Auschwitz-Birkenau  (fot. Anna M.)
Przyznaję, że choć kilka dobrych lat zajmowałam się tematyką Holokaustu i w Auschwitz bywałam co najmniej raz w miesiącu, to jednak kolejny raz byłam wściekła, że ludzie ludziom potrafili takie piekło zgotować. Nigdy ta złość mi chyba nie minie. Potem płakałam, chyba z bezsilności. Kolejne przeczytane strony i przyszła fascynacja bohaterstwem ludzi walczących z okupantem i chęć nauczenia się czegoś o byciu przyzwoitym, o skromności, o odwadze. Od Ireny Sendler? Również, choć dla mnie od wielu lat ona nadal pozostaje niedościgłym wzorem. Więc od kogo? Od tych zwykłych dziewczyn: tych współczesnych nastolatek z Ameryki, ale i tych bohaterek sprzed lat: łączniczek z getta, kurierek, pracownic Opieki Społecznej, tych wszystkich ludzi, którzy wierzyli, że nie wszystko można zniszczyć, że trzeba walczyć o dobro, o to w co się wierzy, choćby nikt już nie wierzył. Co jeszcze czułam? Strach, że może się coś tak okropnego powtórzyć. Niewiarygodne i mało prawdopodobne? Czyżby?  Dziś również nie mało jest osób mówiących kto ma prawo żyć, a kto nie. Są tacy, którzy decydują o prawach człowieka, nie szanują godności, prześladują ze względu na kolor skóry, religie, pochodzenie... Często się tego boję...



"Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie" George Santayana

Czytałam książkę i wstydziłam się! Oj tak!!! Najbardziej tego, że Irena Sendler przez te wszystkie lata była
zapomniana, nikt o niej nic nie wiedział, milczano. Dopiero trzy nastoletnie uczennice z jakiegoś maleńkiego miasteczka w Kansas wywołały burzę i cały świat oddał jej należny hołd. Otrzymała nawet Order Orła Białego! Została nagle zgłoszona do Pokojowej Nagrody Nobla, powstały fundacje jej imienia, projekty, a ludzie przez nią uratowani zaczęli mówić i wspominać! Trzy Amerykanki... A gdzie byliśmy my, Polacy? WSTYD!!! Do dziś wolimy milczeć i nadal nie rozliczyliśmy się z  trudnym i bolesnym tematem Zagłady Żydów na naszych ziemiach podczas wojny i po wojnie. Wolimy o tym nie myśleć, zamieść pod dywan, poczekać, aż wszyscy zapomną...


Zbyt wiele jest myśli na temat tej książki, żeby je tutaj wyrazić. Mogę tylko powiedzieć DZIĘKUJĘ. Irena Sendler uratowała 2500 żydowskich dzieci, trzy nastolatki z Kansas uratowały Irenę, wszystkie razem z tysiącem ludzkich istnień, tych opisanych w książce i przemilczanych, ratują mnie... kolejny raz... codziennie... Gdy spoglądam na archiwalne zdjęcia Ireny Sendler widzę silną, młodą kobietę, upartą i wiedzącą czego chce od życia. Setki razy oglądałam nagrania i wypowiedzi Ireny z ostatnich lat jej życia. Mimo tego wszystkiego, co wycierpiała w czasie i po wojnie, mimo koszmarów, wydaje się być radosną i skromną osobą o oczach pełnych życia i blasku...



Irena Sendler zmarła 12 maja 2008 r. - miała 98 lat.



                                            
fragmenty sztuki "Życie w słoiku"




W 2009 r. powstał film  "Dzieci Ireny Sendlerowej" oparty na książce Anny Mieszkowskiej „Matka dzieci Holocaustu”. Zagrała w nim plejada gwiazd polskiego i amerykańskiego kina.  











Kilka linków:






Anna M.
mój blog: annamatysiak.blogspot.com
eioba



4 komentarze:

  1. Historia piękna. Ale film słaby (niech ktoś w końcu zabroni Amerykanom kręcić filmy o wojnie!). Książka wydaje się ciekawa, ale gdyby napisał ją Polak bardziej by mnie zainteresowała. Suma summarum o pani Irenie trzeba pamiętać, trzeba uczyć dzieciaki i pielęgnować pamięć o niej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Film jest utrzymany w konwencji Hollywood i to nie jest dobre... Ale nie zgadzam się, że lepiej gdyby nakręcili Polacy... My również niestety nie potrafimy kręcić filmów o wojnie... Ale ciesze się, że film powstał mimo wszystko...

    Książka jest fantastyczna!

    POZDRAWIAM SERDECZNIE

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam książkę i osobę bł. pamięci Ireny Sendler. Miałam zaszczyt uczestniczyć w akcji zbierania głosów poparcia w sprawie przyznania Jej pokojowej Nagrody Nobla.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń