Jak przeczytałam na skrzydełku okładki : " Dworzec ZOO to fikcyjna opowieść, jednak dołożono wszelkich starań, aby utrzymać ją w ramach historycznego prawdopodobieństwa. Wzmianki o planowanym przez nazistów wymordowaniu osób upośledzonych umysłowo zostały oparte głównie na wyczerpującej pracy historycznej Michaela Burleigha Death and Deliverance, i nawet najbardziej nieprawdopodobne sytuacje wzmiankowane w książce są przygnębiająco autentyczne".
A zatem książka oprócz interesującej sensacyjnej fabuły posiada również w pewnym stopniu walory poznawcze. Należy do nich także sytuacja, której świadkiem staje się bohater powieści, John Russel, w wolnym mieście Gdańsku w nocy z 31 grudnia 1938 na 1 stycznia 1939 roku. A był to wstrząsający, obraz w którym uczestniczyli Niemcy i żydowskie rodziny, których dzieci zgodziła się po Kryształowej Nocy przyjąć Wielka Brytania. Rozpacz matek, krzyk wylęknionych, pakowanych do pociągu dzieci, które nie rozumiały dlaczego muszą opuszczać rodziców i bezwzględne, pełne okrucieństwa, postępowanie Brunatnych Koszul poruszyło do głębi angielskiego dziennikarza, który stawał się świadkiem zła, jakie opanowało hitlerowskie Niemcy.
John, który nosił w sobie jeszcze, jako były żołnierz, obraz okrucieństwa I wojny światowej uważał, że wszyscy, którzy brali w niej udział zostali trwale naznaczeni jej doświadczeniem. Według niego wojna pozostawia po sobie niezatarte ślady w psychice i już nigdy nie jest się tym samym człowiekiem, jakim się było przed jej doświadczeniem. Dlatego z rosnącym przerażeniem obserwował parcie Niemiec do nowej wojny i gdyby nie to, że nie chciał tracić kontaktu ze swym synem, który mieszkał w Berlinie z matką a także ze swą przyjaciółką piękną Effi Koenen, z którą był w juz w dłuższym związku, opuściłby ten kraj jak najszybciej. Z tych dwu powodów zostaje.
Nie będzie się jednak tylko biernie przyglądał szaleństwu jakie Berlin ogarnia w coraz większym stopniu. Uda mu się na zachód przekazać dokumenty dotyczące planowanej eksterminacji osób upośledzonych a także pomóc rodzinie żydowskiej w wydostaniu się z Niemiec.
Więcej przeczytasz tu>>>>>>>>
Pięknie piszesz. Zainteresowałaś mnie przedstawioną historią.
OdpowiedzUsuńMiałabym co powiadać. Jako kilkuletnie dziecko przeżyłam wojnę i choć czułam się bezpieczna przy rodzicach, to pamiętam życie w okupowanej Polsce, ucieczkę z linii frontu, bombardowania, noce w wąskim okopie późną już jesienią i tułaczkę w poszukiwaniu kogoś, kto zechciałby naszą rodzinę przygarnąć w zimowym czasie. Byliśmy uchodźcami w naszym własnym kraju. Pozdrawiam Cię serdecznie. Marysia.
Polecę książkę mężowi jest pasjonatem takiej tematyki.
OdpowiedzUsuń