Tyle się naczytałam na blogach dobrego o Sońce Ignacego Karpowicza, że nie oparłam się, gdy zobaczyłam ją w bibliotece chociaż w domu góra książek czekających w kolejce na czytanie. Muszę przyznać, że warto ją było przynieść i przeczytać. Nawet warto byłoby ją mieć w swojej biblioteczce, by móc do niej wracać i wczytywać się znów w opowieść jaką snuje stara Sonia z Polesia Igorowi z Warszawy o tym co było "dawno, dawno temu", a było jej pełnym traumatycznych wydarzeń życiem. Życiem, które jej zostało darowane mimo wojennego piekła, ale które nie tylko obdarło ją ze wszystkiego co miało dla niej wartość, ale również a może i dlatego zatrzymało się wówczas, gdy utraciła to co było dla niej najcenniejsze czyli jedyną i wielką miłość jakiej doświadczyła. Miłość, która wprawdzie nie powinna jej się była przytrafić a jednak dopadła ją w dziwny, niewytłumaczalny sposób i zmieniła ją już na zawsze we własnych oczach a przede wszystkim w oczach tych, dla których stała się tą najgorszą, bo związała się z Niemcem.....
Czytaj więcej >>>>>>>>