niedziela, 13 kwietnia 2014

"Sezon maczet" Jean Hatzfeld





Kwiecień... za chwilę Święta Wielkanocne, a potem maj i trochę spokoju w szkole.... Wszystko budzi się do życia i mam nadzieję, że ciepło i słońce na dobre pozostaną z nami... Tylko moje lektury pozostają mroczne i pełne okrucieństwa. Coś każe mi patrzeć na świat bez różowych okularów, ktoś ciągle wyciąga mnie ze świata fikcji i pcha w stronę ludzkich tragedii... Nadal pozostaję w tematyce ludobójstwa w Rwandzie. Jakoś nie mogę się uwolnić od tego tematu. Nie mogę spać po nocach, śnią mi się koszmary i chyba muszę doprowadzić to do końca.  Kolejną książką, którą przeczytałam to "Sezon maczet" Jeana Hatzfelda. To druga cześć trylogii o Rwandzie tegoż autora. "Sezon maczet" czytałam z przerwami, odkładałam ją na kilka dni, by później wrócić do tej przerażającej lektury. W "Nagości życia" Jean Hatzfeld rozmawia z ocalałymi z okolic Naymaty. Teraz postanawia wrócić w to samo miejsce i spotkać się z oprawcami...





Jean Hatzfeld powrócił do Rwandy i, choć początkowo nawet nie chciał myśleć o rozmowach z Hutu, tym razem jego reporterska dociekliwość kazała mu dalej szukać odpowiedzi na pytania, których nikt nigdy nie ośmieli się zadać... W więzieniu w Rilimie autor odnalazł kilkoro ze sprawców rzezi z 1994 roku.  Opowieści, które owi "bohaterowie" książki snują są przerażające i bezlitośnie szczere.



Tutaj przeczytasz całość mojej recenzji


Anna M.

1 komentarz:

  1. W twj tematyce nie mozna nie znac tego, co zebral Tochman w A teraz namalujemy smierc...

    OdpowiedzUsuń