sobota, 15 czerwca 2013

Śmierć pięknych saren - Ota Pavel


Kiedyś przeczytałam słowa Mariusza Szczygła:
"Spotkałem kiedyś młodego człowieka (23 lata), który nie przeczytał nigdy żadnej książki. A nagle zapragnął. Spytał, co mogę mu polecić na pierwszy raz, żeby nie zraził się do czytania. Bez zastanowienia odparłem: "Śmierć pięknych saren". To książka, którą od lat kupuję w ilościach hurtowych i rozdaję znajomym. Bo to najbardziej antydepresyjna książka świata."

Książkowe środki rozweselające jestem w stanie przyjmować bez ograniczeń, więc to była tylko kwestia czasu, aby sięgnąć po „Śmierć młodych saren”, która zawiera dwa krótkie zbiory opowiadań, tytułowy „Śmierć pięknych saren” oraz „Jak spotkałem się z rybami”. Urlop, stan błogiego rozleniwienia, fotel w ogrodzie, cisza i spokój, śpiew ptaków, łagodny wietrzyk na skórze, zapach świeżej trawy, cykanie świerszczy w oddali. To był idealny moment, aby po tą książkę czytać. Czyż nie najlepiej czyta się książkę tak bliską natury pod baldachimem niebieskiego nieba?

Ota Pavel, a właściwie Ota Popper urodził się w 1930 roku w Pradze. Jego ojciec Leo był Żydem, a matka Hermina Czeszką. 
źródło
Jego beztroskie dzieciństwo skończyło się wraz z wybuchem wojny. Po wojnie imał się różnych zajęć, został też komentatorem sportowym.  W 1964 roku wyjechał na Zimowe Igrzyska Sportowe w Innsbrucku, gdzie pod wpływem wszechobecnego języka niemieckiego odżyły jego wspomnienia z czasów okupacji wywołując atak choroby psychicznej. W epilogu książki Ota Pavel pisze:
Dostałem pomieszania zmysłów na zimowej olimpiadzie w Innsbrucku. Mózg mi się zaćmił, jak gdyby spłynęła mgła z Alp. Zobaczyłem pewnego pana jako diabła w całej okazałości, miał rogi, kopyta, sierść i wiekowe, spróchniałe zęby. Potem poszedłem w góry nad Innsbruckiem, żeby podpalić zabudowania wiejskie. Byłem przekonany, że taka wielka jasność rozproszy mgłę. (...) Wysłano mnie przez Dworzyszcze do praskich lekarzy.  Ten pierwszy okres nie był dla mnie osobiście straszny, był straszny dla moich bliskich, którzy mnie obserwowali.(...) Tylko cudem można z tego wyjść. Pięć lat czekałem na ten cud. Siedzisz samotnie na krześle przez całe tygodnie, miesiące, lata. Nie mogę twierdzić, że cierpiałem jak zwierzę, bo nikt nie wie, jak zwierzę cierpi, choć tak często o tym opowiada się i pisze. Wiem tylko, że cierpiałem potwornie, tego nie da się wypowiedzieć. (...) Kiedy czułem się lepiej myślałem o tym, co było w życiu najpiękniejsze. Nie myślałem o nocnych lotach przez oceany, ani o tym, jak grałem w praskiej Sparcie w kanadyjskiego hokeja. Chciałem znowu na ryby – nad potoki, rzeki, stawy i przegrody. I uzmysłowiłem sobie, że najpiękniejsze, co na świecie przeżyłem, to było właśnie to”.
W ramach terapii Ota zaczął pisać, sięgał do swych najcenniejszych wspomnień z dzieciństwa, ale także z późniejszych okresów życia. 

Ota Pavel, a  w tle jego ukochana Bereunka - źródło
“Śmierć pięknych saren” urzeka subtelnym, plastycznym jezykiem, którym Ota opowiada o krainie swojego dzieciństwa. Jest doskonałym gawędziarzem. Kiedy pisze o rzekach, a szczególnie o Bereunce, niemal czuje się chłód wody i słyszy jej plusk, widzi się obłe kształty ryb pod jej powierzchnią. Kiedy pisze o jedzeniu, na języku niemal błąka się smak marynowanych i pieczonych ryb, a w powietrzu unosi się zapach świeżego bochna chleba. Wszystkie opowieści z tego zbioru łączy osoba ojca autora, którego Ota nazywa Tatusiem. Jest on dla niego życiową busolą, autorytetem we wszystkim sprawach, kierunkowskazem w życiu, jego drugim słońcem. Tatuś to wieczny chłopiec, któremu dużo czasu zajęło dorastanie, genialny komiwojażer sprzedający odkurzacze marki Elektrolux nawet tym, którzy nie mieli elektryczności w chałupach. Niezwykle kochliwy, obdarzył też uczuciem żonę dyrektora Elektroluxu i to aby jej zaimponować, został nie tylko największym sprzedawcą w Czechach, ale także w Europie. Szastał pieniędzmi, zmieniał domy, rozbijał się po drogach ogromnym buickiem, którego nie potrafił prowadzić. Przede wszystkim jednak, nauczył swoich synów kochać przyrodę, twierdził, że zabić sarnę to tak, jak zabić człowieka. To z nimi młodzi Popperowie łowili pierwsze ryby i odkrywali tajniki wędkarstwa.
Dzieciństwo Oty to także czas, kiedy rodzina wakacje spędzała w domu przewoźnika Proszka, drugiej po ojcu najważniejszej postaci dzieciństwa Oty. Karol Proszek ze swoim psem Hoganem także uczyli Otę patrzeć i pojmować naturę w sposób, który będzie mu bliski przez całe jego życie.
Ten sielski obraz skonfrontowany jest z czasem wojny, kiedy dla mieszanego małżeństwa Popperów i ich dzieci świat wywrócił się do góry nogami. Na początku jedna tragedia – Jurek i Hugo, bracia Oty, dostają nakaz wyjazdu do obozu koncentracyjnego. Ojciec Oty, cichy bohater, postanawia zdobyć dla nich mięso, aby “porządnie się najedli”, głęboko wierzy, że bez tego zapasu protein nie przeżyją wywózki. To właśnie śmierć pięknych saren,  na polanie nieopodal domu Proszka, saren, które kochał całym sercem, ma umożliwić przeżycie dwójki braci i ich powrót po wojnie do domu.
"Jestem Żydem i potrzebuję mięsa dla swoich wspaniałych chłopaków, i ty musisz mi je zdobyć! Łzy ciekły mu po policzkach, odwrócił się i ruszył ścieżką, która prowadziła na kępę. (...) Ale na początku dróżki jednak nie wytrzymał i obejrzał się. Oczy pasa spotkały się z oczami człowieka. Patrzyły na siebie długo, może cały wiek, światła gasły w nich i zapalały się, a co sobie  mówiły, nikt się nie dowie, bo obaj nie żyją, a nawet gdyby żyli, nikt by się i tak nie dowiedział, gdyż oni sami tego nie wiedzieli. Może przeklinały psie życie, może żydowskie, ale to wszystko - może... Holan wstał, przeciągnął się i ruszył leniwie jak zwyczajny pies przewoźnika za moim tatusiem, jakby zawsze do niego należał. Na ścieżce zmienił się w wilka."
Ten wyjazd po mięso jest dowodem największej odwagi i miłości ojcowskiej. Żyd, któremu nie tylko nie wolno było podróżować, ale przede wszystkim, jak i innym, polować, porwał sie na ten czyn, aby uratować swoich chłopców.
Ota Pavel niezwykle subtelnie i w zupelnie inny sposób dotyka tematu wojny i Zagłady. Słyszalne są echa pogromu w Lidicach, które autorowi kojarzą się z pustymi ławkami w szkole, gdzie wcześniej siedzieli jego przyjaciele i brakiem towarzystwa do zabawy. Wspomina prochy babci Malwiny, które wyleciały przez kominy w Oświęcimiu. Tragedią jest także późniejszy nakaz wyjazdu do obozu dla ojca i jego kolejne bohaterstwo, kiedy wybiera z ukochanego stawu wszystkie karpie zapewniając kilka tygodni dobrobytu swojej żonie i synowi. Mimo paraliżującego strachu, Ota wciaz potrafi śmiać się z Niemców i pokazuje jednokrotnie, że i ich udaje się wystrychnąć na dudka. Wspomina także sylwetki zwykłych ludzi, którzy pomagali im niejednokrotnie z narażeniem życia, podkreśla, że takie proste, zwykłe ludzkie odruchy w czasie wojny niejedokrotnie znaczyły więcej, niż wielkie akty bohaterstwa. Dokonał czegoś niesamowitego, ponieważ czytając o potwornościach wojny, czesto miałam uśmiech na twarzy.
Trudno mi osądzić, czy ten dystans i łagodność z jakimi Ota pisze o wojnie, spowodowane są strachem i potrzebą zapomnienia, czy ten czas, widziany oczyma dziecka, Ota tak właśnie zapamiętał. Popperowie byli jedną z niewielu rodzin, która po wojnie była w komplecie, zarówno jego bracia, jak i ojciec wrócili z obozów do domu.

Mimo wspomnień wojennych “Śmierć pięknych saren” to niezwykle optymistyczny zbiór opowieści - tęsknot, który przybliża świat, życie z perspektywy dziecka, gdzie każdy dzień zachwycał i był zapowiedzią niezwykłej przygody, a drobnostki i zwykłe rzeczy cieszyły najbardziej.

Ota z bratem Hugo - źródło
Drugi zbiór opowiadań „Jak spotkałem się z rybami” dotyczy największej pasji Oty – ryb. Ota wierzy w prawdziwość starego chińskiego przysłowia:
Jeśli chesz być szczęśliwy godzinę, to się upij.
Jeśli chesz być szczęśliwy trzy dni, to się ożeń.
Jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie, zostań rybakiem”.
Dla niego „Rybołówstwo to przede wszystkim wolność. Iść całe kilometry za pstrągami, pić wodę ze źródeł, być samotnym i wolnym przynajmniej godzinę, dzień albo nawet tygodnie i miesiące. Wolnym od telewizji, gazet, radia i cywilizacji”. To właśnie te wypady na ryby, samotne, z ojcem lub braćmi ratowały mu często życie, byly namiastką normalności. Ota pisze:„Dziesiątki razy chciałem odebrać sobie życie, gdy już nie mogłem dłużej wytrzymać, ale nigdy tego nie zrobiłem. Pewnie w podświadomości  pragnąłem jeszcze raz pocałować usta rzeki i łowić srebrne ryby. To właśnie jako rybak nauczyłem się cierpliwości, a wspomnienia pomagały mi żyć”.
Pokochałam „Śmierć pięknych saren”, a drugi zbiór opowiadań, który jest dobrą, poetycką prozą o szczególnym związku człowieka z naturą, również polubiłam, ale z pewnoscią trochę mniej, bo nie jestem pasjonatką wędkarstwa.

Cała książka to kawałek wspaniałej, wzruszającej prozy, który spowodował, że chcę sięgnąć po jeszcze jeden zbiorek opowiadań Oty, aby znowu, chociaż na chwilę, przenieść się do jego świata.



Notka pochodzi z Myśli Czytelnika

2 komentarze:

  1. Książka wydaje się super! :) Ale tych opisów rzecz i jedzenia mam nadzieję, że nie jest zbyt, wiele, jak bardzo plastyczne by nie były? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest ich tak duzo, ale sa wazne:)

    OdpowiedzUsuń